Dowiedziawszy się wczoraj o kartkówce z Makbeta szybko zabrałam się za czytanie. Przyznam szczerze nie było tak źle i czytało się ją niezwykle szybko. Lecz musiałam czytać na głos, żeby nie zasnąc. Tego dnia byłam bardzo zmęczona, a miałam tylko kilka godzin na skończenie utworu. Szczerze nienawidzę lektur. Z każdą przeczytaną stroną dopingowałam się, "już niedługo koniec". Po północy książkę skończyłam z niemałą satysfakcją, bo w którymś momencie zasnęłam i obudziłam się po godzinie, a dalej zostało mi kilkanaście stron. Dziś w szkole dowiedziałam się, że kartkówka została przeniesiona, a ja niepotrzebnie się tak męczyłam. W każdym razie mam już ją za sobą! Nie lubię książek, które obrzydzają mi czytanie. Czytanie jest ostatnio moim ulubionym zajęcie, tak więc cieszę się, że tylko na jeden dzień odbiegłam myślami od miłych historii. Zawsze obiecywałam sobie, że przeczytam choćby jedną książkę Shakespeare i udało się! Choć pewnie już więcej po jego sztuki nie sięgnę.