Jeju co ja czytam?! Ludzie mają coraz to dziwniejsze pomysły. Kto by pomyślał, że spodoba mi się książka o Zombie? ... na pewno nie ja! Pierwszy raz spotkałam się z takim nietypowym tematem... Zaraza bądź wirus, który zmienia zwykłych spacerujących po ulicach ludzi w bezuczuciowych, żywiących się ludzkimi mózgami Zombie. Plaga ogarniająca cały świat. Ludzie, którzy stracili już wszelkie nadzieje... "Myślę, że przez stulecia sami się zniszczyliśmy. Pogrzebaliśmy się pod chciwością, nienawiścią i każdym innym grzechem, który można sobie wyobrazić, aż nasze dusze wreszcie spadły na najniższy poziom we wszechświecie. A potem wydrapały sobie dziurę prowadzącą do jakiegoś... ciemnego miejsca." Przepiękna historia rozkwitającej powoli młodzieńczej miłości. Miłości, której nie da się zrozumieć, ani opisać słowami. Julie i R to zdecydowanie najdziwniejsza z par z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. Dwoje zakochanych, których marzeniem było uratować świat... "Czuję ból. Obmacuję się i odkrywam, że moje ubranie klei się od krwi. Nie tej martwej czarnej ropy, która niegdyś wypełniała moje żyły. Jasnej, czerwonej, żywej krwi. Julie przyciska mi dłoń do piersi (...) Pod naciskiem jej ręki czuję to. Ruch, głęboko we mnie. Puls. - R! - Julie prawie krzyczy. - Ty chyba... jesteś żywy!" I to marzenie się spełniło... Ważne, żeby nigdy nie tracić nadziei! "Nie pozwolimy, żeby Ziemia stała się grobowcem, masową mogiłą przemierzającą kosmos. Sami się ekshumujemy. Będziemy walczyć z klątwą i pokonamy ją. Będziemy płakać i krwawić, pożądać i kochać. Uleczymy śmierć. To my będziemy lekarstwem. Ponieważ tego chcemy." Na koniec jak zwykle minusy, którym wcale nie jest dużo, ale jednak... Mało podobało mi się wulgarne, często bardzo chamskie słownictwo Julie. To zaliczyłabym jako najbardziej rażący minus, więcej zastrzeżeń nie mam. "- Wyglądasz jak prawdziwe ciacho! - wyrzuca z siebie Nora. - Julie, mogę go sobie wziąć? - Zamknij się, zdziro - chichocze Julie, wciąż mi się przyglądając" "- Nic ci... nie będzie - dodaje M niskim głosem. - A kto cię, kurwa, pytał, ty pieprzona kaszanko? - Gwałtownie obraca głowę, żeby na niego spojrzeć. - Powinnam była przeciąć cię wczoraj na pół tą kosą. M chichocze i unosi brwi. - Całkiem... żywotna, R." ... Dobrze przynajmniej, że miała poczucie humoru! Książka warta polecenia, choć nietypowa.