Jestem rozdarta pomiędzy miłością do Edwarda a miłością do Jackoba. Muszę pochwalić Stephenie za to, że jakimś cudem udało jej się przekonać mnie na tyle do Jackoba, że już za nim tęsknie. Od samego początku go lubiłam ale potem stał się tym wilkołakiem i przybrał tą tak dobrze znaną nam "maskę". Nie miałam wątpliwości, że Edward to ten jedyny. Aż sama się sobie dziwię, że historia tak bardzo zmieniła. Kocham ich obu i wątpię żebym kiedykolwiek pogodziła się z utratą któregoś z nich. Jeśli chodzi o całą akcję książki to pochłonęłam mnie całkowicie. Zapomniałam jak się nazywam, tak samo jak Bella gdy Edward ją całował. Książkę kupiłam tydzień temu, w ciągu tego czasu kilka dni odpadło bo nie było mnie w domu. Wtedy bardzo cierpiałam i nie chciałam choćby na krok zostawiać tej cudownej książki samej. Zdałam sobie sprawę, że nie tylko wygląd jej okładki, zapach jej stronic ale także dźwięk jaki wydawała wzbudzał we mnie pożądanie. Wczoraj około godziny pierwszej rano położyłam się w łóżku z obietnicą, że jeszcze tej "nocy" ją przeczytam. Tak czytając znowu zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Po kilku godzinach gdy już świtało zapragnęłam nagle wyjść z domu i przejść się tam gdzie jeszcze nigdy nie zawędrowałam, wiedziałam że całe miasto śpi, pragnęłam iść nieskończenie w deszczu. Zasnęłam o siódmej rano, dumna że skończyła książkę. Uwielbiam czytać, ale przyznaję się bez bicia, że wcale czytać bardzo szybko nie umiem. Z jednej strony to przekleństwo, z drugiej błogosławieństwo. Oczywiście gdybym czytała szybciej mogłabym przeczytać więcej książek, ale dzięki temu że przeczytanie grubszej książki, nawet tej która bardzo mnie wciągnie (oczywiście z małymi wyjątkami)nie zajmuję mi dnia. Mogę przynajmniej przez jakiś czas rozkoszować się jedną książką, którą tak bardzo pokochałam. KOCHAM sagę Zmierzch, przede mną jeszcze jedna część. Na łzy mi się zbiera gdy o tym pomyślę, już nigdy nie przeżyję tego tak samo jak za pierwszym razem. To jak pierwszy pocałunek z odpowiednią osobą, NIE DO OPISANIA !